W tym dziwnym i
smutnym czasie, kiedy ludzie w ogromnej większości zmuszeni byli do pozostania
w domach i nie mogli brać udziału we mszy św. niedzielnej, jak zawsze w
kościele, na popularności zyskały msze św. radiowe i telewizyjne oraz
internetowe (on-line). Z reguły były one pod wieloma względami dobrze
przygotowane i wzorowo odprawiane.
Daj Boże, aby
niebawem można było uczestniczyć, jak jeszcze w minionym roku, bez ograniczeń,
co do ilości wiernych, w każdej mszy św. w naszych kościołach.
Rodzi się jednak
pytanie, u niektórych połączone z obawą: czy wszyscy jak niegdyś powrócą do
czynnego, realnego w niej uczestnictwa. Niektórzy mają wątpliwości i podają
fakt niejakiego przyzwyczajenia, oraz pewnych zmian w mentalności, że oglądanie
Mszy św. w TV (też) wystarcza.
Chciałbym wyrazić
tu jeszcze jedną troskę z tym związaną: czy my jako celebransi nie przyczynimy/przyczyniamy
się też do pozostania w domu tych ludzi naszym sposobem i rodzajem celebracji.
Często przecież „przegrywamy” z radiowymi i telewizyjnymi celebransami.
Spójrzmy trochę krytycznie na nasze „propozycje”. Może dobrze byłoby posłuchać
rady jednego z czytelników czasopisma „Gottesdienst” (Służba Boża) i obejrzeć
sobie własną celebrację (sfilmowaną, najlepiej bez naszej wiedzy) i może
porównać ją z tymi w telewizji. A może lepiej z zaleceniami Ogólnego
Wprowadzenia do Mszału Rzymskiego (OWMR) i rubryk mszalnych.
Tak na dobrą
sprawę, to czego można się tu od nas spodziewać?
Oprócz normalnej,
w miarę wiernej zaleceniom liturgicznym celebracji:
”Skromna,
pokorna celebracja” z całym posłuszeństwem i szacunkiem wobec zaleceń liturgii
Kościoła zawartych przede wszystkim w Ogólnym Wprowadzeniu do Mszału Rzymskiego
(OWMR) i w rubrykach (wydrukowanych kolorem czerwonym) mszalnych, możemy
czasem być zmuszeni do udziału:
- we mszy św.
przegadanej, odprawianej z pewnym pośpiechem, który „zmusza” celebransa do
udzielania sobie samemu odpowiedzi, zanim Lud zdąży zareagować (przy odrobinie „szczęścia”
Lud odpowiada razem z nim). Wszystkie teksty mszalne, wbrew zaleceniom rubryk,
by niektóre wypowiadać cicho, są mówione głośno. Np. „Niech słowa Ewangelii
zgładzą nasze grzechy” (chciałoby się tu dopowiedzieć: Tak, tak! Także ten
twój „grzeszek” zawinionej ignorancji, który właśnie popełniłeś).
Czasem dochodzi
do tego, że celebrans konkuruje z organistą śpiewającym pieśń na przygotowanie
darów, mówiąc głośno modlitwy towarzyszące (ten „styl” prezentowało kilku
kapłanów gościnnie celebrujących u nas mszę św.).
A w mszale
czytamy wyraźne zalecenie: „Kapłan, stojąc przy ołtarzu, bierze patenę z
chlebem, unosi ją nieco nad ołtarzem i mówi
cicho:” (podkr. moje)
Dopiero po
modlitwie zaznacza w formie przyzwolenia: „Jeżeli nie wykonuje się śpiewu,
kapłan może odmówić te słowa głośno...”
Nagminnym jest
„odbieranie” Ludowi jego odpowiedzi np. po podniesieniu na „Oto wielka
tajemnica wiary” reagują niemal wszyscy celebransi głośnym „Głosimy
śmierć itd.” - To prawda, trudno czasem nie dać się „porwać”... Nic
dziwnego, że nie udało mi się jeszcze zauważyć kontrolującego się celebransa w
tym miejscu liturgii.
- we mszy św.
mruczanej, gdzie celebrans jest tak „odważny”, że przerywa organiście,
kiedy ten, zgodnie ze wskazówkami liturgii, przygotowuje intonację śpiewu
„Chwała na wysokości Bogu”, „Święty, święty” itp. Gdyby tutaj następowało
uczciwe, piękne recytowanie hymnu, to pół biedy, ale Lud pozostawiony sam sobie
gubi się w niepewności... co w efekcie przechodzi w kakofonię.
- we mszy św.
krzyczanej, kiedy celebrans z silnym głosem podchodzi zbyt blisko do
mikrofonu i na cały głos „towarzyszy” przekrzykując organistę (Gloria, Święty,
święty…, Ojcze nasz itp.).
Czasem też
zachowuje się, jak gwiazda na scenie pozwalająca widzom śpiewać znany im tekst
jego piosenki i tylko czasem włączająca się do śpiewu. I tak na takiej mszy
prezbiterium przemienia się w swoiste „rykowisko”.
Moim zdaniem w
śpiewie pieśni (z organami i kantorem/organistą) celebrans jest tylko członkiem
chóru/Ludu, a w chórze liczy się zgranie unisono, a nie wyróżnianie się,
przekrzykiwanie.
Swojemu wrogowi
nie życzyłbym dyżuru w konfesjonale na takiej mszy św.
- we mszy św.
z samowolką – podczas
której zwyczajem staje się samowolne zmienianie tekstów mszalnych - „Bo
ja wiem to lepiej!” Nasuwa się tu pytanie: jak można celebrować
nieposłuszeństwem i pychą najwyższe posłuszeństwo i najgłębszą pokorę naszego
Zbawiciela?!
Ma się czasami
wrażenie, że niektórzy celebransi zapomnieli o istnieniu Ogólnego Wprowadzenia
do Mszału Rzymskiego (OWMR), umieszczonego w mszale na samym początku i nie
dostrzegają koloru czerwonego, bo nie stosują się do tzw. rubryk zamieszczonych
w obrzędzie mszy św. naszego mszału.
Podejdźmy do
sprawy od „elementarza”:
Najpierw
ogólnoludzkie, naturalne zasady:
- estetyka przygotowania
ołtarza:
Nie powinno się
znajdować na nim nic, co nie służy bezpośrednio do sprawowania Eucharystii,
(nawet Figura Chrystusa Zmartwychwstałego, relikwie świętych... a już na pewno
nie okulary, czy etui tychże). Mszał, lekcjonarz i inne teksty odpowiednio
przygotowane i osobiście przez celebransa sprawdzone, powinny czekać na swoim
miejscu na rozpoczęcie celebracji.
Moim zdaniem
brakiem poczucia estetyki jest również pozostawianie, w czasie udzielania
Komunii świętej, otwartego na oścież tabernakulum.
Ważną sprawą jest
także, by nasze gesty, ruchy i słowa były naturalne. Żadna teatralność,
sztuczność czy nonszalancja. Nie ma tu więc miejsca na zbyt szeroko rozłożone
ręce celebransa, jak również odmawianie oracji z rękami położonymi na ambonce
czy pulpicie zamiast rozłożonych.
Już w samej
„akcji” winniśmy się kierować kulturą osobistą np. tak jak w życiu codziennym
zadając pytanie, czekamy na odpowiedź. Stosując tę zasadę grzecznościową w
liturgii, „zagadując” Lud spoglądamy nań i czekamy aż wybrzmi jego odpowiedź.
Na przewracanie kartek czy szukanie w mszale przyjdzie odpowiednia pora.
Pamiętajmy o
jednym: Msza św. nie jest naszą własnością. My jesteśmy tylko sługami liturgii.
Stosując powyższe
zalecenia nadajemy naszej celebracji godności, namaszczenia, spokoju...
Nasuwa mi się
tutaj porównanie do dzieła muzycznego:
Im wierniej
dyrygent i jego artyści stosują się do „zaleceń”, myśli autora, tym piękniej
zespół wykona dane dzieło muzyczne np. oratorium. Podobnie jest w celebracji
liturgicznej. Wierność i poszanowanie zaleceń, wskazówek liturgicznych czyni
liturgię piękną i ułatwia wiernym godne w niej uczestniczenie.
-----------------
Warto jest
stosować wyraźne cezury między poszczególnymi częściami, które „podsumowuje”
przewodniczący liturgii:
Obrzędy wstępne
kończy celebrans główny (!) - modlitwą dnia,
Liturgię Słowa -
Credo (jeśli jest przewidziane) - modlitwą powszechną,
Przygotowanie
darów - modlitwą nad darami,
Modlitwę
Eucharystyczną - doksologią (sam lub z koncelebransami),
Obrzędy Komunii
św. - modlitwą po komunii.
Przejrzystość!
Rola przewodniczącego musi być wyraźna! Zresztą nie tylko jego, ale jego,
przede wszystkim.
Jest zresztą
zasada liturgiczna: „Wszyscy więc, czy to wyświęceni szafarze, czy to
świeccy wierni, pełniący swój urząd posługi lub swoją funkcję, winni wykonywać
tylko to i wszystko to, co do nich należy.” (OWMR 91). Tu chodzi m.in. o
przejrzystość, harmonię i piękno.
Spróbujmy
przyjrzeć się chronologicznie obrzędowi mszy św.:
- powitanie
gościa celebransa na uroczystości ma mieć miejsce między pieśnią na wejście a
znakiem krzyża św.,
- zapraszając do
zastanowienia (akt pokuty) czy do modlitwy (módlmy się) przechodzimy w krótkie
milczenie.
Nasz mszał zaleca
dobitnie: „Należy również zachować w odpowiednim czasie pełne czci
milczenie. Jego natura zależy od czasu, w jakim jest przewidziane w
poszczególnych obrzędach. W akcie pokuty i po wezwaniu do modlitwy wierni
skupiają się w sobie, po czytaniu lub homilii krótko rozważają to, co
usłyszeli, po Komunii świętej zaś wychwalają Boga w sercu i modlą się do
niego.” (OWMR 45)
Gdzie jest
napisane, że potrójne Kyrie można opuścić po akcie pokuty „zmiłuj się nad nami
Panie...”, czy „Spowiadam się”? (por. OWMR 52).
Liturgia Słowa
(błędy pośpiechu):
- na jednym
oddechu „Czytanie...” i tekst Pisma św.,
- na jednym
oddechu tekst Pisma św. i „Oto słowo...”
I dalej czytanie
lub śpiewanie Alleluja … po przeczytaniu/odśpiewaniu wersetu przy ambonce, nie
czeka się na wybrzmienie Alleluja Ludu…
Pytanie: czy
Ewangelię zawsze powinien czytać kaznodzieja? Na pewno nie, jeśli jest diakon
lub koncelebrans (por. OWMR 59).
A już z całą
pewnością rozpoczynanie Credo nie należy do kaznodziei, jeśli nie jest on
głównym celebransem. Jeśli się jednak ktoś zagalopuje, czy nie powinien zadbać
o ciągłość i zostać przy mikrofonie i mówić wyznanie wiary z Ludem do końca
(lekko! nadając ton, zwłaszcza tam, gdzie uczestnicy rozproszeni są po
przyległych kaplicach, korytarzach, jak w niektórych naszych
kościołach/klasztorach).
Przygotowanie
darów:
Skąd bierze się
„zwyczaj” przygotowania ołtarza już w czasie modlitwy Powszechnej? Skoro mszał
wyraźnie mówi: „Po zakończeniu modlitwy powszechnej wszyscy siadają i
rozpoczyna się śpiew na przygotowanie darów. Akolita albo inny świecki
ministrant umieszcza na ołtarzu korporał, puryfikaterz, kielich, palkę i
mszał”. (OWMR 139)
„Syzyfową pracą”
wydają się być próby odzwyczajenia niektórych koncelebrujących od mieszania się
do przygotowania darów. Na nic powoływanie się na OWMR, czy na wyraźne
powtórzenie tego wśród zaleceń w diecezjalnym kalendarzu liturgicznym: „Czynność
przygotowania darów spełnia główny celebrans; inni koncelebransi pozostają na
swoich miejscach.” (OWMR 214)
Jakie jest nasze
Podniesienie?
U niektórych
celebransów widziałem zbyt wysokie podnoszenie postaci po konsekracji; u innych
zbyt powolne ich podnoszenie, ewentualnie opuszczanie. Dalej - zbyt długie
trzymanie ich w górze, czy zbyt długo trwające przyklęknięcie. (św. o. Pio
stygmatyka raczej nie przypominali)
Inny celebrans
pozwalał sobie na (trochę moim zdaniem niepoważne) podniesienia postaci jedną
ręką.
Z innej beczki:
kiedy główny celebrans przyklęka po podniesieniu postaci, koncelebrans winien
towarzyszyć mu głębokim ukłonem – miałem wątpliwe szczęście oglądać w tym
momencie kiwnięcia głową, jak u aniołka po wrzuceniu mu 20 groszy (przy szopce
bożonarodzeniowej).
W czasie
podniesienia kielicha po konsekracji czasem ma się wrażenie, że celebrans chce
się pochwalić kielichem, jakby demonstrując swoje dzieło sztuki. Rubryka
mszalna mówi wprawdzie: „Ukazuje ludowi kielich, stawia go na korporale i
przyklęka.” Jednak z całą pewnością chodzi tu o jego świętą Zawartość, a
nie wygląd i wartość (czasem również wątpliwą) dzieła sztuki. Do Kogo bowiem
„adresowane” jest potem następujące przyklęknięcie? Tu chodzi o ducha liturgii,
a nie literę.
Jest też pewną
sztuką odpowiednie (piękne) trzymanie kielicha w czasie powyższej czynności.
Nóżka kielicha to
nie trzonek od siekiery, można ją trzymać końcami palców, a nie całą zamkniętą
dłonią.
We wspomnieniu
świętych (II i III Modlitwa Eucharystyczna) jest umieszczona uwaga: „Wymienia
się imię świętego lub patrona.” Liczba pojedyncza! Ma się wrażenie, że
niektórzy celebransi najchętniej odmówilby tu całą pierwszą część litanii do
Wszystkich świętych. W I ME zaś można sobie czasem darować imiona ujęte w
czerwony nawias.
Po tekście
„Baranku Boży” znajdujemy uwagę: „Następnie
kapłan ze złożonymi rękami mówi cicho: Panie Jezu Chryste , Synu Boga żywego...
- Kto z nas kapłanów zachowuje to zalecenie. I ma odwagę przeciwstawić się
ogólnemu trendowi pośpiechu? (podkr. moje)
Nawiasem mówiąc
głębokiej motywacji dostarcza nam tu kard. J. Ratzinger w książce „Der
Geist der Liturgie” (w podrozdziale: „Die menschliche Stimme”).
Udzielanie
komunii św., często jak na akord...
Ilu kapłanów
znajdziesz, którzy ukazują hostię przyjmującemu i udzielają Komunii św. dopiero
po „Amen” wiernego?
Inne pytanie z
tym związane: Ilu wiernych patrzy na hostię słysząc „Ciało Chrystusa” (Czyja to
wina? Na co patrzeć, kiedy szafarz nic nie ukazuje...)
Ponadto nie ma
czasu na przymknięcie drzwi od tabernakulum, pozostawia się je otwarte na
oścież (kłania się tu poczucie estetyki).
------------
Na końcu jeszcze
jedna uwaga:
Trudno jest ze
stoickim spokojem traktować te wszelkie „ozdobniki” dodawane do celebracji po
modlitwie pokomunijnej. Przypomina się tu stary cytat: „odmówiliśmy brewiarz,
to teraz się pomódlmy.” Odprawiliśmy mszę św. to teraz....
O wiele prościej, wygodniej jest odmówić z Ludem np. „Pod twoją obronę” ,
czy inną modlitewkę, poprzedzając to pobożną zachętą („maryjny kapłan”???), niż
wiernie wskazaniom liturgii (prawdziwie maryjnie: ”zróbcie wszystko, cokolwiek
wam Syn powie”) sformułować mądrze odpowiednie wezwanie w Modlitwie
Powszechnej.
W TV Trwam
rozmowę na ten temat prowadzący podsumowują:
„Tylko ten kto
nie jest świadomy zawartości tekstów, modlitw Mszy św. lub komu brak wiary w
moc sprawowanej Eucharystii, ucieka się do tzw. Dodatków”. (Program „Ma się
rozumieć, dodatki do mszy św.” 31.01. 2019)
Podobnym skutkiem
„niedouczenia” jest odmawianie modlitwy „Anioł Pański” we mszy św. o 12.00 w
południe. Można je z powodzeniem „nagrodzić” pieśnią maryjną na zakończenie
mszy św.
Kęty, 24.05.2020 r.